poniedziałek, 25 listopada, 2024

Walka z pokusami

Jestem przekonana, że wszystkie Czytelniczki tego bloga uparcie dążą do tego, by być fit. Wiadomo, liczy się zdrowie i dobre samopoczucie. Dlatego każdego dnia staramy się jeść zdrowo i rozpychamy nasz kalendarz do granic możliwości, byle tylko wcisnąć czas na trening. Wkładamy w to naprawdę wiele energii. Dlaczego w takim razie czasami nam nie wychodzi?
Musicie mi wybaczyć, ale teraz padnie tu to okrutne słowo, o którym wszystkie wolałybyśmy zapomnieć. Gotowe?

Wszystkiemu winne są pokusy!


Wystarczy, że któraś z nich pojawi się na horyzoncie, a w naszych myślach rozgrywa się scena z piekła rodem. Zdarza się, że jedna malutka pokusa niszczy nasz plan na bardzo długi czas. Co my możemy zrobić? Jak sobie z nimi poradzić? Do którego super bohatera zadzwonić w kryzysowej sytuacji? Już wszystko wyjaśniam.

Jeżeli liczycie na kolejny poradnik, to ostatecznie i tak będziecie miały błąd rachunkowy. Tym razem wybrałam dla Was trzy zasadnicze kwestie, które warto omówić. Chcę, żeby wszystkie Panie spojrzały na tą sprawę z trochę innej perspektywy. Dlatego też usiądźcie wygodnie, zrelaksujcie się i odkurzcie swój optymizm, bo nadszedł czas, kiedy może się przydać. Zaczynamy!

 Podstawowe pytanie
Wcale nie chodzi tu o szekspirowskie „być albo nie być”. Skupmy się raczej na naszych słowiańskich problemach. Jestem prawie pewna, że to pytanie już niebawem zostanie uznane za staropolskie porzekadło. O co chodzi? Wszystkie to kiedyś słyszałyśmy:

„Ze mną się nie napijesz?”

Spotykasz się ze znajomymi, liczysz na to, że miło spędzicie czas. Oczywiście jesteś świadoma ewentualnego zagrożenia, ale przecież wszyscy Twoi przyjaciele wiedzą, że starasz się być fit i z pewnością to szanują. Idziesz więc na imprezę z przekonaniem, że nawet nie spojrzysz na alkohol. Ale los jest wredny i niezbyt przejmuje się Twoimi rozmyślaniami. Nic nie poradzisz, pada pytanie-petarda. Co teraz?! Nie wpadaj w panikę, śpieszę do Ciebie z pomocą! Spokojnie, masz kilka opcji:

  1. Zgodzić się bez wahania i wysłać swoją asertywność na wycieczkę na samo dno. W jedną stronę. Nie machaj jej na pożegnanie – jest na Ciebie obrażona.
  2. Szybko wstać z krzesła i uciekać z krzykiem na ustach „Ku chwale wody z cytryną!” Po powrocie warto przejrzeć wszystkie możliwe spotted. Na pewno gdzieś jest relacja z tego wydarzenia.
  3. Uświadomić sobie, że od niewielkiej ilości alkoholu nic Ci nie będzie. Dlatego też wypijasz jedno piwo/ lampkę wina i na tym koniec. Każdą kolejną propozycje ignorujesz.

Bomba w Twojej szafce
Życie fit dziewczyn nie zawsze jest usłane liśćmi sałaty. Zdarza się, że ktoś rzuca Ci kłodę pod nogi w postaci promocji na żelki. Nie byle jakie żelki. To akurat Twoje ulubione! Wiem, co pomyślicie, czepiam się tych biednych promocji już w kolejnym wpisie, a przecież promocje są fantastyczne! Zasadniczo tak. Pod warunkiem, że kupisz tylko jedną paczkę, a nie pięć. No chyba, że aspirujesz do tytułu Janusza Biznesu 2016. Wtedy się nie odzywam. Promocje są świetną okazją do zrobienia zapasów, ale zapasy słodyczy w domu nie wróżą nic dobrego. Bądźmy szczere. Oczywiście, mamy silną wolę i nie z takimi rzeczami już sobie radziłyśmy. Ale w obliczu takiej słodkiej bomby tykającej w szafce w kuchni możemy być bezsilne. Nie chcesz żeby wybuchła, nie trzymaj jej w domu. A tą jedną chwilę z Twoimi ukochanymi żelkami potraktuj jako cheat meal. O ile „meal” nie zmienisz na „kolejne dwa tygodnie” nic złego się nie stanie.

Babcia
Pewnych rzeczy nie przeskoczysz. Babci na pewno nie przeskoczysz. Wchodzisz do jej kuchni i stwierdzasz, że ostatni raz tyle jedzenia widziałeś w święta. Patrzysz na stół zastawiony … no cóż, w zasadzie wszystkim i naprawdę nie wiesz, jak ta starsza, niepozorna kobieta sprowadziła do jednego pomieszczenia taką ilość żywności. Może dostarczyli jej to wszystko tą wielką ciężarówką, która przywozi dostawy do hipermarketów? A może ona po prostu ten hipermarket obrabowała? Te pytania i szok, w którym niewątpliwie jesteś działają na Twoją niekorzyść. Babcia wykorzystała Twoją nieuwagę i już siedzisz przy stole z talerzem pełnym wszystkiego. Nie łudź się, nie unikniesz dokładki. I chociaż babcine pierogi są najlepsze na świecie, Ty bardzo chciałabyś być wstanie odejść od stołu normalnie, a nie stoczyć się z krzesła. Co robić? Zadaj sobie jedno pytanie. Czy przypadkiem nie jest tak, że babcia widzi Cię tak rzadko jak student dwieście złotych w gotówce? No cóż, na pewno kocha Cię o wiele bardziej niż student wspomniane dwie stówy. Bo widzisz, babcie w ten sposób okazują uczucia. Może jednak warto spróbować pyszności, które dla Ciebie przygotowała. A kiedy wypłynie kwestia dokładki zmień temat na Twoje życie osobiste, życie sąsiadów bądź życie bohaterów serialu, który babcia lubi. Jestem pewna, że dokładka przestanie być tak istotna.

Za pomocą tych trzech przykładów chcę Wam pokazać podstawową zasadę walki z pokusami. Zawsze masz wybór. Jesteś już dużą dziewczynką i żadna siła nie powinna mieć wpływu na Twoje decyzje. Nikt Cię do niczego nie zmusi, jeżeli Ty sama nie będziesz chciała. I działa to w obie strony. Babcia nie namówi Cię do trzeciego kawałka szarlotki, jeżeli Ty naprawdę nie chcesz, jak również ja nie namówię Cię do zostawienia żelków na półce, jeżeli Ty bardzo chcesz je kupić. To Ty tutaj decydujesz. Ktoś inny może Cię motywować, ale to Ty jesteś siłą sprawczą. Dlatego proszę, nie licz na to, że ktoś poda Ci gotowy przepis na sukces. Nikt nie jest cudotwórcą. Żaden blog, zdjęcia, filmiki nie pomogą, jeżeli Ty nie masz w sobie chęci do działania.

Druga ważna zasada to coś, o czym na tym blogu mówi się wiele. I jest to absolutna podstawa! Chodzi oczywiście o umiar. Pamiętaj, że walka z pokusami to tylko tytuł. Nie myśl, że chodzi o jakieś heroiczne bitwy! Popadanie w skrajność zawsze ostatecznie kończy się źle. Raz na jakiś czas możesz przecież zjeść żelki czy napić się alkoholu. To nie zniszczy wszystkich Twoich starań. Chodzi tylko o to, żebyś postawiła sobie pewne granice.

Czy już wiesz, do którego super bohatera zadzwonić? Spójrz w lustro i przywitaj się z nim. Pamiętaj, Ty decydujesz. To Twoje życie i Ty tutaj jesteś kierownikiem imprezy.

Pozdrawiam,

Martyna

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Martyna
Martyna
Uśmiechnięta studentka goniąca za swoimi marzeniami. Miłośniczka fitnessu, zdrowej diety i dobrych książek. Gotowa zrobić wiele, by zarażać innych swoim optymizmem. Uważa, że pozytywne myślenie jest podstawą szczęśliwego życia :)
RELATED ARTICLES

20 KOMENTARZE

  1. ja mam taki problem z chłopakiem 🙂
    od zawsze nigdy mnie jakoś mocno nie ciągnęło do słodyczy i fast-foodów (i tu dziękuję moim rodzicom, którzy po prostu nie karmili mnie tym na co dzień w dzieciństwie!)
    wszystko się zmieniło kiedy zaczęłam się spotykać ze swoim obecnym chłopakiem. wieczorne seanse filmowe, przy tym chipsy, jakaś czekolada i minimum 2 piwa.. “co kupujemy na wieczór? weźmy coś bo potem będziesz żałować, że nic nie ma”. no i jego ukochana pizza! był taki moment że jedliśmy ją co 2, 3 dni…
    wtedy nie mogłam się temu oprzeć, a w efekcie przytyłam jakieś 3kg 😛 w końcu miałam tego już dosyć! czułam jak mi ta pizza dosłownie bokiem wychodziła!
    ostatnio w końcu się uspokoiło 😛 do chłopaka chyba dotarło, że nie można tak dalej. na szczęście ja bardzo lubię gotować, robię wszystko zdrowo, dużo warzyw, bez smażenia itp. ostatnio mi nawet podziękował, że gdyby nie ja to wciąż jadłby to samo, a dzięki mnie ma takie urozmaicone menu 🙂

    Ps. od 2 tygodni cwicze i waga niemal wróciła do normy, chłopak też schudł 😀

    • jejku gratuluję!! ja swojego od pół roku próbuję oduczyć złych nawyków żywieniowych, ale kebabik z fryteczkami zawsze się pojawią podczas spotkania z kolegami 😛 jedyne co, to udało mi się namówić go do zamiany typowych napojów na soki 100%…

      Tak wgl, to sam post trafiony na 100% i dodatkowo świetnie napisany!! także brawa dla autorki!! prosimy o więcej 😀 😀

      PS przydałby się jakiś post właśnie o tym, jak przekonać swoją ukochaną drugą połówkę do zdrowego/aktywnego stylu życia i zdrowego żywienia 😀

  2. Wszystko ładnie, pięknie… Mogę nie jeść babcinych obiadów, mogę zrezygnować z alkoholu, mącznych rzeczy, tłuszczy, nabiału, chleba, gazowanych napoi, soków z kartonów, cukru w herbacie czy kawie (zresztą większości z tych rzeczy nie spożywam), ale nie z czekolady… Po prostu nie umiem bez niej żyć… Nie funkcjonuję jak nie zjem tabliczki dziennie (ewentualnie paczka ciastek do kubka kawy) :] pewnie to uzależnienie, na pewno to uzależnienie… Jakiś pomysł? Silna wola kończy się nerwowością po 2 dniach, brakiem koncentracji, a właściwie skoncentrowaniem myśli na słodyczach… Jak sobie radzić z taką pokusą?? 🙁

    • Ann mam to samo, herbaty juz nie słodzę a o smaku coli juz dawno zapomniałam. Ta czekolada po prostu muszę bo inaczej mój poziom cukru spada ???? A mnie aż nosi ????

      • Echh… Czyli nie jestem sama z tym problemem na świecie… 😉 Tipsi może macie na to jakiś pomysł? Co z tą czekoladą? Próbowałam ograniczyć i jeść tylko raz w tygodniu, zamieniałam na owoce… Nie jestem w stanie odstawić czekolady…

        • A może spróbój zrobić czekoladę własnej roboty gdzie zamiast cukru dasz syrop z agawy, ksylitol czy nawet miód. Dodatkowo możesz dodać do niej jakieś zdrowe dodatki typu orzechy, daktyle, morele itp. Dalej będzie to czekolada tylko że zdrowsza no i może po trudzie przygotowywania nie będzie ci tak latwo zjeść całej tabliczki 😉

          • Może spróbujcie dziewczyny codziennie ograniczać się do jednej kostki mniej, aż w końcu dojdzie to do takiego stopnia, że jedna na jeden/kilka dni będzie wystarczać 🙂 Pozdrawiam cieplutko!

      • Zamień na coś słodkiego np dojrzaly banan, wafelek ryżowy z lekką konfiturą, jabkka z cynamone i miodem

    • Cukier działa jak narkotyk, spróbuj przebrnąć bez czekolady przez minimum 7 dni, potem głód słodyczowy minie sam. Czujesz się źle bo jest to skutek odstawienia cukru, który spożywałaś w nadmiarze. Jeśli mogę coś doradzić, to stosuj w czasie tego tygodnia słodkie owoce i warzywa surowe, zobaczysz, że szybko się zmieni Twoja wewnętrzna chęć podjadania zacznie zanikać potrzeba zjedzenia czegoś słodkiego. Może zastosować również suplementację pierwiastkami. Pozdrawiam

  3. Dziękuję Ci za ten wpis. Bardzo mi pomoże. Uwielbiam Twoją pasję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Dziewczyny jesteście super!

  4. Dlatego ja ustaliłam sobie jeden “cheat meal” w tygodniu, w piątek, kiedy jestem zmęczona po całym tygodniu, zwykle wieczór spędzam z chłopakiem grając w heroes III albo oglądając jakiś film, przy czym jem chipsy czy inny smakołyk. Dzięki temu, że sama sobie to ustaliłam, nie mam wyrzutów sumienia i nie dochodzę do wniosku, że znowu nawaliłam i nie ma co dalej ciągnąć diety, albo, że zacznę od poniedziałku. Wiem po sobie, że taki dzień nie wpływa zupełnie na moją wagę (swoją drogą 3 dni świąt też nie…), a pomaga mi motywować się w ciągu tygodnia do zdrowiej diety.
    Dodatkowo udało mi się nakłonić chłopaka na zdrowszą dietę, z tym że, bez ograniczenia kalorii, bo wagę to on ma niższą niż przewiduje ustawa… Dzisiaj na obiad był pieczony (w przypadku chłopaka smażony jak mielony) burger wołowy i pieczony batat a na kolację pieczony pstrąg i quinoa i szparagami 🙂 Mniam!

  5. Już wiele artykułów czytałam na tym blogu ale ten jest po prostu świetny. Uśmiałam się strasznie z tej babci 🙂 Masz lekkie pióro, pisz więcej – chętnie poczytam. I za każdym razem uśmiechnę się w sklepie jak zobaczę żelki w promocji 😀 pozdrawiam

  6. Ja też jestem uzależniona od słodyczy. Rano jest ok…jakoś się trzymam ale wystarczy że coś się pojawi na horyzoncie, teściowa wrzuci do szafki paczkę ciastek (swoją drogą obie wspieramy się w uzależnieniu:D) i już jest tragedia, zachowuje sie jak narkoman na głodzie, nic nie jest w stanie mnie powstrzymać:) ratuje mnie jedynie chęć do ćwiczen i to że karmie piersią 10-cio miesięczną córeczkę:) Swoją drogą artykuł rewelacyjnie napisany, przerywałam mężowi film 5 razy żeby zacytować najlepsze fragmenty!:) prosimy o więcej!:)

  7. Świetny post, uświadomił mi wiele rzeczy. Ludzie tak często sami siebie okłamują i zakrzywiają wydarzenia, a przecież prawda jest banalnie prosta. To, co napisała pani Martyna – tylko my jesteśmy odpowiedzialni za nasze wybory.
    Pozdrawiam ciepło 🙂

  8. Martyyyyna! Od razu widać, ze ten post pisze ktoś inny!
    Aż miło się czyta 🙂 z wszystkim się zgadzam. Wszystko jest dla ludzi, ale ważny jest umiar ;)))

  9. Bardzo dobry tekst! Lekkie pióro, przy lekturze można się i nieźle usmiać i poważnie zastanowić nad swoimi wyborami 🙂 czytałam ten wpis z wieeeelką przyjemnością 🙂
    Pozdrawiam!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular