Mam dla Was wspaniałą metamorfoza, która na pewno zmotywuje Was do ruszenia pośladków z kanapy i zadbania o swoją sylwetkę. To nie jest zwykła metamorfoza, to jest radykalna zmiana sylwetki i podejścia do życia.
“Aktywna byłam od zawsze. Sport towarzyszył mi od dziecka i był nieodłączną częścią mojego życia. Pasją tą zaraził mnie tata i starał się miłość do aktywnego życia wpajać mi każdego dnia. Nie ograniczałam się do jednej dyscypliny i próbowałam wszystkiego, startowałam nawet w zawodach w biegach przełajowych. W podstawówce i gimnazjum byłam bardzo szczupła, co było zasługą stylu życia i bardzo zdrowej diety. Miałam dostęp do warzyw z ogródka, potraw przygotowywanych w domu i regularnych posiłków.
Jednak wraz z wiekiem, wpływem środowiska i nadmiarem nauki coraz częściej moja dieta stawała się niewłaściwa. Przetworzone jedzenie, fast foody, pomijanie posiłków i zastępowanie ich słodyczami, litry coli i zajadanie stresu. Mimo wielkiej miłości do jeździectwa i regularnych treningów zaczynałam bardzo szybko przybierać na wadze. W liceum moja aktywność spadła praktycznie do zera, co w znaczący sposób odbiło się na figurze. Godziny nauki, nieprzespane noce, litry słodzonej kawy powodowały, że dawna wysportowana sylwetka stała się historią.
Nie pamiętam dokładnie jak kształtowała się moja waga, ale w trakcie nauki w liceum ważyłam 50-53 kg, a jakość ciała pozostawiała wiele do życzenia. Szara skóra, cienkie włosy, cellulit, nawet problemy ze wzrokiem i nastrojem. To wszystko było efektem niedoborowej diety i siedzącego trybu życia.
Otrząsnęłam się w klasie maturalnej postanawiając coś zmienić. Zaczęłam biegać i więcej się ruszać, oczywiście nie zmieniając nic w diecie. Poprawiła się kondycja i samopoczucie, ale dużych efektów nie było. W wakacje po maturze z nadmiaru czasu biegałam więcej i postanowiłam zacząć ćwiczyć. Razem z przyjaciółką motywowałyśmy się wzajemnie do treningów. Myślę, że bez obustronnego wsparcia nie dałybyśmy rady. Na pierwszy rzut wybrałam Ewę Chodakowską, jednak po kilku treningach zaczęłam szukać alternatyw. Korzystałam z wydarzeń na facebooku oraz różnych you-tubowych filmików.
Znów mój sposób odżywiania nie zmienił się, ale samopoczucie bardzo się poprawiło. Wcześniej nie miałam na nic energii, przesypiałam całe dni, często bolała mnie głowa i rzadko miałam humor i chęć do działania. Treningi bardzo to zmieniły. Zakochałam się w aktywnym stylu życia i postanowiłam, że jeśli zrobię coś co zwiąże mnie z aktywnością fizyczną i zdrowym stylem życia już zawsze pozostanę szczęśliwa. Wtedy zdecydowałam się studiować dietetykę. Spotkało się to z wieloma niepochlebnymi opiniami i zdziwieniem otoczenia, gdyż moje plany koncentrowały się wokół weterynarii, farmacji czy inżynierii.
Jednak ja podświadomie czułam, że jest to strzał w dziesiątkę i jestem z siebie dumna, że nie wybrałam kierunku tylko dlatego, że ,,opłaca się” a moją motywacją było łączenie pracy z pasją i zainteresowaniami. Nieocenione okazało się wsparcie rodziców, a szczególnie mamy, którzy moją decyzję zaakceptowali i wspierają mnie codziennie. Nigdy nie usłyszałam, że dokonałam niewłaściwego wyboru. Paradoksalnie jednak gdy tylko poszłam na studia przestałam ćwiczyć, skończyło się lato, zaczęła nauka i znów zabrakło motywacji i czasu. Ten stan nie trwał jednak długo. Moim styczniowym (2014r) postanowieniem noworocznym były regularne treningi. Dywanówki, potem cardio na siłowni, kolejno odkrywałam nowe alternatywy Fitness i testowałam kolejne zajęcia. W końcu pojawiła się największa miłość-Zumba. Zakochałam się w sporcie i już wiedziałam, że nie przestanę.
Kolejnym przełomem okazała się dieta. W lutym 2013 r przeszłam na całkowite zdrowe odżywianie, odrzuciłam przetworzoną żywność, słodycze, cukier, produkty z białej mąki. Odnotowałam natychmiastową poprawę samopoczucia i już nigdy nie wróciłam do dawnych nawyków. Przez dużą aktywność schudłam w ciągu kilku miesięcy około 10 kg, wyglądałam na prawdę nie zdrowo i wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić.
W czerwcu zaczęłam pracować na siłowni i zainteresowała mnie kwestia treningów siłowych. Zdecydowałam się spróbować masy i marzyłam o startach w bikini fitness. Zostałam też trenerem personalnym. Udało mi się przytyć 20 kg i zbudować pokaźną ilość mięśni, jednak kontuzja pokrzyżowała moje plany i wyeliminowała całkowicie z treningu z ciężarami. Musiałam także znów zrzucić kilogramy, aby chore kolana nie musiały dźwigać znacznego ciężaru. Waga to była waga, może nie w kwestii nadmiaru tkanki tłuszczowej jak kiedyś, ale mięśnie także są ciężarem i nie były już w takim rozmiarze potrzebne.
Powoli zdecydowałam się zmieniać aktywność i zastosowałam dietę redukcyjną. Gdy osiągnęłam założoną wagę 50 kg zaczęłam jeść intuicyjnie według swoich własnych zasad. Nie liczę kalorii, nie ograniczam się, dokonuje racjonalnych wyborów, sięgam po prawdziwą żywność, ale staram się nie odmawiać sobie niczego na co mam ochotę. Życie jest jedno i nigdy nie należy popadać w skrajności.
Ćwiczę dla przyjemności, staram się być codziennie aktywna, jeśli nie mogę iść na trening, spaceruję pół godziny albo wybieram rower zamiast samochodu. Staram się dużo pływać, chodzę na jogę i masaże. Wypracowałam kilka głównych zasad których się trzymam i codziennie chcę być lepsza i trwać w swych postanowieniach. Słucham organizmu, jem to co lubię, ćwiczę. Wiem, że nie jestem ze stali, więc chwilę słabości i oddechu traktuję jak wskazówkę największego rozwoju. Uwielbiam to co robię, każdą wolną chwilę poświęcam na zgłębianie tajemnic dietetyki i każdy dzień jest dla mnie szansą rozwoju. Mam nadzieję, że moja historia okaże się dla kogokolwiek inspiracją i zmotywuje do wykonania tego pierwszego kroku. Ja też kiedyś zaczynałam i mimo, że nie jedna trudność spotkała mnie na drodze, ten pierwszy impuls do zmiany czuję nadal i to pozwala mi podążać cały czas do przodu i zmieniać swoje życie na lepsze.”
Jak Wam się podoba dzisiejsza motywatorka? Jesteście zmotywowane do treningu? Mam nadzieję, że tak! Jeżeli macie jakieś pytania dotyczące metamorfozy lub chcecie zostawić kilka miłych słów jej autorce, wiecie co robić. 🙂
Pozdrawiam,
Dominika
*** CHCESZ POKAZAĆ SWOJĄ METAMORFOZĘ? Prześlij ją na tipsforwomen@wp.pl ***
Witam, czy autorka metamorfozy mogłaby opowiedzieć coś o swojej kontuzji z kolanami? Też obecnie jestem kontuzjowana i czekam na decyzje czy ma byc transplantacja rzepki czy klonowanie. Jestem troche załamana bo lekarze mówią, że z rok zajmie powrót kolana do normalnej sprawności. Mam dość sporą nadwagę. Obecnie od 1,5 miesiąca jestem przykuta do łóżka. Od tego czasu ograniczyłam mocno słodycze i cukier. Do zera nie udało mi się wyeliminować. Potrzebuję żeby ktoś podniósł mnie na duchu i powiedział, że po kontuzji kolana będę mogła jeszcze biegać, skakać czy kucać. Lekarze tego jeszcze nie mówią…
Co prawda nie jestem autorką metamorfozy, ale przeszłam operację kolana. Wprawdzie to było przyparcie boczne rzepki- rzepka szorowała o kość udową, trzeba było przyciąć tzw. troczki rzepki, oprócz tego znaczna chondromalacja w stawie- czyli uszkodzona chrząstka, a więc duuużo leków itd. Operację miałam 15 października 2015, potem miesiąc w łóżku, rehabilitacja która trwa do dziś- ważne, że po zabiegu naprawdę starałam się zdrowo jeść by przyspieszyć regenerację i nie przybrać na wadze. Mimo iż zawsze uprawiałam sport, w okresie od marca kiedy wykryto kontuzję kolana, nabawiłam się niewielkiej nadwagi. Mimo wszystko dziś mogę śmiało powiedzieć, że noga wróciła do pełnej sprawności i choć nie mogę jej jeszcze zbytnio obciążać to powoli zaczynam ćwiczyć w domu, zdrowo się odżywiam i jest mnie coraz mniej 🙂 NAjważniejsze to słuchać lekarza, znaleźć dobrego fizjoterapeutę i to jak najszybciej- w zależności od zabiegu ćwiczenia izometryczne (spięcia) można wprowadzać nawet w dobie po operacji (tak było u mnie). Wszystko konsultujesz z lekarzem, fizjoterapeutą i stosujesz się dokładnie do zaleceń, a wtedy wraca się do formy bardzo szybko. No i nic na siłę- to że np nie boli, nie znaczy, że jest już wszystko ok. Powodzenia 🙂
Jestem po rekonstrukcji więzadła kolana. Moja rehabilitacja trwała 6 miesięcy. Najgorszy był pierwszy rok. Jeżeli chodzi o ćwiczenia to wprowadzałam je stopniowo. Od operacji minęło kilka lat. Teraz ćwiczę z ciężarami bez problemu. Oczywiście, że jak mnie zapał poniesie to czuję kolano, ale wystarczy uważać. Pozdrawiam!
Witaj Asiu! 🙂
Mam nadzieję, że moje słowa choć troszkę podniosą Cię na duchu… Jestem po trzech operacjach kolana, trzykrotnie zerwane więzadła przednie krzyżowe, pęknięta rzepka itd. Trzy rekonstrukcje więzadeł, waporyzacja rzepki. Byłam załamana, przykuta do łóżka, nieodpowiednia rehabilitacja dołożyła mi w pakiecie zanik mięśni. Bardzo długo chodziłam o kulach, nie potrafiłam sama sobie poradzić z najłatwiejszymi codziennymi czynnościami. Do tego chodziłam w ortezie ponad rok co dodatkowo osłabiało siłę moich mięśni. Kiedy tylko źle stąpnęłam już odczuwałam ogromny ból i dyskomfort, trwało to kilka lat i wtedy moja aktywność fizyczna ograniczała się jedynie do rowerka stacjonarnego i normalnej jazdy na rowerze ( jazda na rowerze pomaga regenerować stawy kolanowe, ponieważ wytwarza się wtedy maź stawowa, która regeneruje stawy). W 2014 roku, w listopadzie, przeszłam kolejną operację rekonstrukcji więzadeł. Postanowiłam, że tym razem zacisnę zęby i zrobię wszystko żeby jak najszybciej wrócić do sprawności. Po dwóch dobach od operacji zginałam już kolano do 90stopni choć bolało strasznie. Wróciłam do domu i starałam się radzić sobie jak tylko się da. Z uporem realizowałam rehailitację, wprowadzając coraz to nowsze ćwiczenia. Do końca roku chodziłam już o własnych siłach bez pomocy kul i ortezy. 5 stycznia 2015 roku postanowiłam przejść na dietę i zacząć regularnie ćwiczyć. Kolano nie było jeszcze w pełni sprawne, ale ćwiczyłam wszystko do granicy bólu, zaczęłam biegać, oczywiście w porządnych butach. Moja sylwetka nigdy wcześniej nie wyglądała lepiej jak teraz, kolano, owszem czasem pobolewa, jednak uważam, że jeśli zacisnę mocno zęby to mogę wszystko. Oczywiście podczas ćwiczeń i biegu zakładam na kolano ściągacz lub stabilizator. Tak więc, Asiu głowa do góry. Nigdy nie byłam w lepszej formie jak teraz,pomimo tego, że wiele osób dawno zrobiło już ze mnie niepełnosprawną itd… Pomimo moich dziewięciu śrub w nodze i dziurach wyrytych w kościach przez jedną źle wykonaną rekonstrukcję ćwiczę 4-5 dni w tygodniu po ok 1,5h za każdym razem. Dla chcącego nic trudnego 🙂 Głowa do góry i do przodu! Najgorsze to wmówić sobie, że “czegoś nie dam rady, nie mogę, nie podołam…”Wystarczy dużo szczerych chęci i można góry przenosić 🙂
Dziękuję dziewczyny za dodanie otuchy 🙂 ja wierzę, że wszystko będzie dobrze i że ta operacja tylko mo pomoże. To będzie już 3 na to kolano podczas dwóch pierwszysch miałam nacinaną rzepkę i ona miała się regenerować jednak w moim przypadku ona się ściorała do zera lekarka się dziwi, że ja w ogóle stoję. Nie umiem tego dokładnie przetłumaczyć bo chodzę do niemieckiego lekarza. W polsce postawili na mnie krzyżyk i powiedzieli, że nowy staw kolanowy potrzebuję ale jakieś 30 lat jestem za młoda. A w niemczech sa dwa zdania albo wyciągnięcie pozostałości rzepki i w labolatorium sklonowanie z moich komórek nową rzepkę i włożenie jej do kolana, a druga opcja jest że z innego miejsca wezmą coś ( nie rozumiem co) i przełożą w miejsce w którym brakuje rzepki. Czasami jest mi ciężko i bardzo boję się tej operacji. 27.01 mam operacje poglądową i wtedy powinnam już wiedzieć co będzie tym razem robione. Dziękuję Wam za słowa otuchy 🙂 podniosłyście mnie na duchu. Cały czas sobie tłumaczę, że jak już wyzdrowieję to w końcu po 8 latach będę mogła biegać albo chodzić w szpilkach ale to czasami dobra mina do złej gry. Dziękuję wam na prawdę. Świadomość, że inni przechodzili przez podobne katorgi i teraz są zdrowymi, szczęśliwymi ludźmi podnosi mnie bardzo na duchu i dodaje odwagi 🙂 dziękuję Wam z całego serca <3
Mnie zmotywowała jeszcze bardziej, poza tym historia jej drogi podobna do mojej, bo też od dziecka kochałam aktywność fizyczną. Brawo! Inspirująca metamorfoza i bardzo pozytywna!! widać, że dziewczyna ma zdrowe podejście do siebie i gna do przodu, oby więcej tak inspirujących, motywujących historii, poza tym, lekkość z jaką wypowiada się autorka też jest super!! trzymam kciuki żeby wszystkie jej plany się urzeczywistniły! 😀 dałaś mi kolejnego Pozytywnego Kopa 😀
jej brzuch- moje marzenie… ja ćwicze już troche czasu.. ćwiczyłam schudłam pare kilo i od dłuższego czasu mój stan się pogorszył bądź stoje w miejscu… codziennie lub gdy mam siłe ćwicze albo 1,5 h na siłowni około 3 razy w tygodniu i dwa lub 1 razy treningi na macie po 30 min w domu chodakowska/mel,b/inne instruktorki fitness na youtube. :/ dieta jest tzn układam ją sama opierając sie na twoim blogu, biore przepisy chodakowskiej jak i z innych fit blogów.
Po pierwsze zależy, co ćwiczyć – jeśli samo cardio lub unikasz obciążenia nie dziw się, że stoisz w miejscu. Po drugie ważne jest co jest, ale i ile jesz – jeśli ćwiczysz i mocno ograniczasz kalorie też nie dziw się, że brak efektów. Tylko ćwiczenia siłowe połączone ze zdrową dietą (min. 2000 kcal dziennie) zapewni Ci podobny brzuch jak u bohaterki artykułu 🙂 Pozdrawiam
A co bohaterka metamorfozy teraz cwiczy ? Jak ?:)
Marysia!! Moja motywacja!
Nie mogę odwiedzić jej bloga, insta, fb. Któraś też tak ma? Może przez urządzenie mobilne coś nie chce mi wbic?
Też tak mam i to na laptopie 🙁