Zdrowy, aktywny styl życia, jest niesamowity. Przyznaję się do tego, że jestem jego wielką fanką. Ale zachowuję zdrowy rozsądek. Nie popadam w obłęd zdrowego odżywiania. Moim wyznacznikiem było znalezienie równowagi pomiędzy tym zdrowym, a mniej zdrowym. W dzisiejszym poście chciałabym uświadomić Wam, jaka cienka jest granica pomiędzy rozsądkiem, a popadaniem w obłęd.
Ortoreksja jest jedną z 3 chorób zaburzenia odżywiania. Polega ona na tym, że dana osoba popada w obsesję zdrowego odżywiania, zaczyna w przesadny sposób sprawdzać każdy produkt, który zamierza spożyć. W pewnym momencie dana osoba odrzuca zdecydowanie większą ilość produktów ze swojego jadłospisu, ponieważ uznaje je za szkodliwe.
Na pewno zastanawiacie się do czego dążę, po co postanowiłam poruszyć ten temat.
Zdaję sobie z tego sprawę, że w tym momencie ten wpis może czytać osoba, która ma z tym problem. Chciałabym, żebyście przez chwilę zastanowiły się i odpowiedzieli sobie na pytanie ” Czy ja nie przesadzam ze zdrowym odżywianiem ? “. Przypomnijcie sobie, kiedy ostatni raz zjadłyście coś mniej zdrowego. Mam nadzieję, ze to były całkiem niedawno.
Osoba chora na ortoreksję popada w błędne koło. Najczęściej staje się samotna. Przestaje się spotykać ze swoimi znajomymi, którzy prowadzą odmienny tryb życia. Unika wyjść do restauracji. Ufa tylko potrawom, które sama przygotuje. Jedyna rzecz o której myśli, to wartości odżywcze, kalorie, konserwanty, jakość spożywanych produktów itp. Każdego dnia wyszukuje kolejne zagrożenie wynikające z coraz to innych produktów. Trzyma się w 100 % swojego jadłospisu. Każde odstępstwo ( które bardzo rzadko się zdarza, a nawet czasami w ogóle nie występuje ) od diety sprawia, że ta osoba popada w paranoje, obwinia się o wszystko i uważa, że jest beznadziejna. W pewnym momencie w jej jadłospisie zostaje tak niewiele składników, które nie są w stanie zapewnić prawidłowego rozwoju i funkcjonowania organizmu. Zaczyna brakować witamin, minerałów i wielu innych bardzo ważnych substancji. Osoba chora na ortoreksję nie zdaje sobie sprawy z tego, że wyrządza sobie krzywdę i wyniszcza swój organizm. Skrupulatnie dalej poszukuje w swoim menu produktów, które powinna wyeliminować. W pewnym momencie zaczynają się problemy z koncentracją, anemia, osteoporoza i wiele, wiele innych chorób.
Bardzo często Wam podkreślam, że nie wolno popadać w obłęd. Oczywiście zdrowe odżywianie jest cenne. Jednak trzeba pamiętać o umiarze. Nie powinniśmy eliminować ze swojej diety każdego produkty, który wydaje nam się niezdrowy. Pamiętajcie, że od jednego gorszego posiłku na prawdę nic Wam się nie stanie. Wręcz przeciwnie. Wasz organizm potrzebuję od czasu do czasu ” śmieciowego ” jedzenia. Jeżeli wybieracie się ze znajomymi na pizze, nie musicie z niej rezygnować. Powinniście ją zjeść i nie mieć w ogóle wyrzutów. Życie jest naprawdę za krótkie, żeby sprawdzać każdy produkt, który ” ląduje ” na naszym talerzu. Moim zdaniem warto jest trzymać się zasady 80 % zdrowych posiłków, a reszta zostaje dla produktów, których nie możemy zaliczyć do pierwszej grupy. Ja wiem, że zdrowy styl życia w dzisiejszych czasach jest bardzo mocno reklamowany. Sama taki Wam pokazuję. Ale na każdym kroku staram się wam uświadomić, że wszystko w nadmiarze jest szkodliwe.
Tak naprawdę pomiędzy rozsądkiem, a obłędem jest bardzo cienka granica. To Wy musicie zadać o to, żeby nigdy jej nie przekroczyć.Napisałam ten post po to, żeby Wam to udowodnić.
Pamiętajcie, że nigdy nie wolno Wam się karać za zjedzenie batonika czy paczki chipsów. To prawda, trzeba dbać o zdrowie, prowadzić aktywny tryb życia. Ale za nic w życiu nie wolno Wam rezygnować ze wszystkiego. Ja jestem wielką fanką wszystkich ciężkich czekoladowych dań, czerwonego mięsa, które przez wiele osób uważane jest za niezdrowe i wielu innych produktów. I wiecie co? Nie eliminuję ich ze swojego jadłospisu. Po prostu pamiętam o umiarze i wiem kiedy powinnam powiedzieć sobie STOP. Oczywiście warto jest sprawdzać etykiety produktów, dbać o jakość Waszego pożywienia, przygotowywać swoje potrawy na wynos. Ale za nic w życiu nie można popadać w paranoję. Odpuście sobie raz, a może nawet dwa razy w tygodniu i nie miejcie wyrzutów sumienia.A jaki jest Wasz ulubiony, mniej zdrowy produkt, którego nie odmawiacie sobie? Kiedy ostatni raz zrobiliście sobie taki prawdziwy cheat meal albo nawet day ?:) Mam nadzieję, że nie jestem tutaj jedyną osobą, która pozwala sobie czasami na więcej.
Warto również przeczytać ===>Kiedy aktywność fizyczna staje się obsesją? – klik
Pozdrawiam,
Dominika
Tipsi, bardzo mądry post. Nawet nie wiedziałam, że taka choroba istnieje. Ja na szczęście zdecydowanie nie jestem nią zagrożona 😀 ćwiczę najczęściej 6 razy w tygodniu, staram się zdrowo odżywiać, ale nie wyobrażam sobie dnia bez czegoś słodkiego. Poza tym jestem zdania, że człowiek, a w szczególności ja, pochodzi od królika- stale muszę coś chrupać 🙂
Pisząc ten post miałam nadzieję, że uda mi się udowodnić wielu kobietom, że mniej zdrowy posiłek wcale nie jest taki zły 😀 .
Bardzo mi się podoba Twoje podejście.
Pozdrawiam 🙂
Ja równiez ćwicze 6 razy w tygodniu, zdrowo się odżywiam. Nie jem na co dzień białego chleba, słodyczy ani kolorowych napojów. Ale wczoraj np wciagnęłam wielki, tłusty kebab z 3 sosami i czuje się z tym świetnie 😀 Także nie odmawiam sobie wszystkiego, bo po co? 🙂
I tak powinno być. Oczywiście nie mówię, że codziennie. Ale od czasu do czasu TRZEBA.:D
Walentynkowe szaleństwo-Zaraz po zdrowym śniadaniu, popcorn w kinie, czekoladki, pizza i tiramisu. Ogólnie też w każda niedziele jest czas na rozluźnienie pasa. 😀
Tak powinno być. To jest zdrowe podejście 🙂
ja mam słabość do markizów szczególnie chałw owych i podobnie jak Ty do czekoladowcych dań jak i chipsów a o paluszkach czy krakersach nie wspomnę! 😀 czytając ten wpis jakbym czytała o sobie kiedy sama miałam takie problemy co prawie doprowadziły do anoreksji na szczęście wzięłam się za siebie i fakt faktem czasami mam takie wyrzuty sumienia jak coś zjem ale wciąż walczę i się nie poddam! lepiej ważyć troszkę więcej ale mieć ładnie wyrzeźbione ciało niż mało ważyć i być chuda jak patyk niszcząc przy tym swój organizm, pozdrawiam 🙂
Kocham czekoladę i słodycze. Jak mam dzień to potrafię kursować od pokoju do spiżarni kilka razy (jak połażę po te słodycze to chociaż jeszcze trochę spalę, choć ćwiczę co 2gi dzień 😀 ). Jestem słodkim pamprem i muszę przyznać, że niemal codziennie zdarza mi się zjeść coś słodkiego, ale staram się nad tym panować i pamiętać żeby nie przekraczać tych magicznych 20%. Swoją drogą, odkąd zaczęłam zwracać uwagę na to, co jem, mój żołądek zaczyna się buntować jak “wcisnę” za dużo śmieci, więc nawet nie muszę myśleć “stop” – mój organizm dostatecznie lubi się potem na mnie zemścić 😉 Teraz często odruchowo zamiast gmerać na “słodkiej półeczce” idę do michy z owocami. Z dumą powiem, że od ponad 7 miesięcy nie kupiłam z własnej woli paczki czipsów które kiedyś uwielbiałam, teraz zjadam okazyjnie na imprezach “do piwka”. Co mam mówić – trochę opanowania i dyscypliny, a cera ładniejsza, tyłek poszedł w górę, nogi się wyciągnęły. A te dwa tofifee które zje się zamiast całej paczki naprawdę sprawiają więcej przyjemności. 🙂
Bardzo Ci dziękuję za ten post Tipsi. Niestety jeszcze nie tak dawno sama borykałam się z tym problemem, a dopóki tkwiłam w mojej obsesji nie byłam w stanie jej zauważyć. Potem w związku z ciężkim okresem w życiu osobistym wypadłam z mojej ćwiczeniowej i żywnościowej rutyny i zaczęłam tyć (ok. 9kg w 3 msc), bo nie potrafiłam utrzymać równowagi, a jedzenie traktowałam jako pocieszenie. Z każdym dniem i kilogramem stawałam się bardziej apatyczna, uciekałam od ludzi, sięgałam po alkohol. W końcu osiągnęłam już samo dno i stwierdziłam, że jak nie teraz to nigdy. Od listopada ćwiczę regularnie 5-6 razy w tygodniu, udało mi się przekonać narzeczonego do wspólnych wybiegań, na co dzień jem zdrowo, ale w święta oraz podczas sporadycznych wizyt w domu nie odmawiam sobie przysmaków, których i tak nie jem zbyt często. Co prawda zupełnie odrzuciłam słodycze poza gorzką czekoladą, ale to wynika z tego, że zdaję sobie sprawę, że jeżeli o mnie chodzi – nie znam umiaru. Rekompensuje je sobie zdrowymi deserami, których przygotowanie zajmuje więcej czasu i daje mi możliwość wyżycia się w kuchni. Parę razy w miesiącu zdarza mi się wyjść do restauracji, kontroluję tylko porcje i staram się unikać jedzenia, które mi nie służy.. Raz na jakiś czas nie odmówię też paru kieliszków wina. Pierwszy raz czuję, że udało mi się odnaleźć równowagę i choć staram się być codziennie lepszą wersją samej siebie nie robię już tego kosztem swojego zdrowia i relacji z najbliższymi. Na dzień dzisiejszy udało mi się zgubić 6-7 nadprogramowych kilogramów i pracuję nad siłą i rzeźbą. 😉 Uważajcie dziewczyny, szczególnie te ze skłonnościami do perfekcjonizmu – od zdrowego stylu życia do nałogowego liczenia kalorii i trzymania się planu żywieniowego jest bardzo blisko, ciężej jest to spostrzec i z tego później wyjść!
Mc Donald’s…
Mnie Mc Donald’s nie kusi, gorzej z Burger King 🙂
Ja nigdy nie miałam takich problemów choć mam anemie i coś tam jeszcze. 🙂 Bardzo się ciesze z tego że zrobiłaś taki post , będę mogła w kryzysowych sytuacjach pomagać przyjaciółką :-*
Cieszę się, że mogę czasami Wam pomóc 🙂
Pozdrawiam
Jeśli mam być szczera od ponad roku jestem na ścisłej diecie i mocno przestrzegam jej zaleceń. Nie jem w ogóle cukru, soli ani innych tym podobnych składników. Piję dużo wody ale też mam swoje słabości. Do pewnego czasu była nią puszka coli zero raz no może dwa razy w tygodniu no i kawa kawa kawa (chociaż już udało ograniczyć się mi i jedno i drugie)! Piję też dużo mleka jakieś dwie szklaneczki dziennie. Moja dieta jest bogata w różnego rodzaju owoce, ryby, drób, orzechy itp. Jednak czytając Twój post zauważyłam że niektóre objawy są mi niestety dość znane i szczerze trochę mnie to przeraziło. Teraz sama nie wiem co myśleć i dalej robić z tym wszystkim. Nie chce przegiąć w drugą stronę ale też nie potrafię już chyba pozwolić sobie na cheat meal. Teraz nawet zaczynam mieć wyrzuty sumienia jak wypiję tą szklankę mleka czy kubek z kawą a to już chyba jest paranoja. Wiem że to co piszę może wydawać się bez ładu i składu ale ja po prostu chyba zdałam sobie sprawę z tego że zaczynam lekko świrować na punkcie mojego odchudzania i ćwiczeń.
Hej, jeśli obserwujesz u siebie część objawów to polecam żebyś poszukała psychologa, przynajmniej żeby zdiagnozować problem. On Ci doradzi co dalej. W większych miastach możesz znaleźć psychoterapeutów specjalizujących się w zaburzeniach odżywiania. Jeśli jesteś z warszawy lub łodzi to mogę dać Ci kontakt do zaufanych osób, bo sama jestem psychologiem i znam kilka osób. Jeśli potrzebujesz konsultacji przynajmniej to napisz maila
Fajnie, że napisałaś taki post. Jakiś czas temu borykałam się z tym problemem i nie mogłam sobie z nim poradzić mimo, że wszyscy dookoła widzieli co się ze mną dzieje i na każdym kroku namawiali mnie do zaprzestania tego… Bałam się jeść, bo wydawało mi się, że w praktycznie każdym produkcie jest coś, co mi zaszkodzi i czego nie powinnam jeść. Zamiast chudnąć – tyłam, a przez to popadałam w jeszcze większą paranoję. Jakimś cudem chociaż po części udało mi się z tym wygrać… Teraz, od długiego czasu odżywiam się dobrze i zdrowo (nie czytam składu produktów jak opętana :P), ćwiczę i biegam kilka razy w tygodniu, nigdy nie miałam nadwagi, ale dalej gdzieś to we mnie jest. Mimo wszystko nie czuję się dobrze, kiedy zjem np. kawałek ciasta, mam do siebie wyrzuty sumienia i trochę popadam w obsesję… Nie do końca się pozbyłam tego problemu, ale staram się i mam nadzieję, że nadejdzie taki dzień 🙂
Trzymam za Ciebie kciuki! 🙂
Pozwól dzisiaj sobie na jakiś cheat 😀 Pomyśl sobie, że nie jesteś sama. Bo ja też dzisiaj zamierzam sobie pozwolić na coś mniej zdrowego 🙂 Także w grupie siła! 🙂
To straszne zaburzenie, a dalej często jest uważane za wymysł ;/
niestety, Miejmy nadzieję, że to się jak najszybciej zmieni.
Nie wiem co myśleć. Mam 16 lat (w styczniu skończone) i tak naprawdę taki cheat meal miałam może w wakacje? Od właśnie przed wakacji nie jadłam fast foodów, batoników, chipsów i wszystkiego ze sklepu. Jedyne co jem, choć uważam to za niezdrowe jest to ciasto lub nawet naleśnik czy bułka przygotowana w 100% przeze mnie z totalnie wyeliminowanym cukrem. Nie uważam się za osobę z ortoreksją, choć jestem bardzo ograniczona. Praktycznie nie tykam sklepowych potraw nawet chleba sklepowego, tylko ten, co mój tata zrobił. A jak mam “napad” to najczęściej właśnie na chleb taty i jabłka, to dwie rzeczy, których nie umiem sobie odmówić, choć tej pierwszej to jakoś ujdzie. Jem dużo warzyw i owoców, mięsa to tylko na obiady, ale średnio co 2-4 dni i tak sobie żyje od paru miesięcy. O ortoreksji wiedziałam już, jak moja przyjaciółka leżała w szpitalu z anoreksją, choć nigdy aż CHYBA takiego obłędu nie miałam (?)
Nie wiem jak to napisać ale: uważam, że nie jem zbyt zdrowo, choć ograniczam się okropnie i nawet popcornu nie jem od paru miesięcy, ale nie szukam codziennie nowo szkodliwych rzeczy, ani nie oglądam dokładnie zawartości jakiejś rzeczy itp.
Jak to nazwać?
Na Twoim miejscu bardzo zastanowiłabym się nad tym co robisz. Moim zdaniem popadasz w błędne koło. I na pewno nie jesteś na prawidłowej drodze. Nie ma u Ciebie równowagi.
Ja w kazda niedziele pozwalam sobie jeść śmieci
Ja mam słabość do masła orzechowego 😀 robię go sama, ale jak już robię to praktycznie jem cały słoiczek na raz… hmm to jest taki mój cheat raz na 2 tygodnie, czasem raz na tydzień. O dziwo nie zauważyłam, żeby moja waga wzrastała, ale zastanawiam się czy to jakoś źle wpłynie na moją sylwetkę? Proszę o odpowiedź
Mam to samo! Probuje nie tykac masla orzechowego, bo jak juz wezme, to caly sloiczek! 😀
Cześć mam 18 lat. Zdrowo się odżywiam od roku , może dlatego że postanowiłam zmienić swoje nawyki na dobre i moje życie. Od zawsze moją zmorą był brzuch ( nawet gdy ważyłam więcej niż teraz waże był z nim problem ) Staram się zdrowo odżywiać jem co 3 godziny posiłki , najciężej jest mi w szkole zadbać o posiłki bo czasami coś mi wypadnie że nie będę miała czasu zjeść. Ale pilnuję tego bardzo! Problemy są jedynie z moją motywacją do ćwiczeń. Raz a raz znika. Jedynie co mi przeszkadza w moim ciele to mój brzuch . Wiem że on jest płaski , ale z drugiej strony ciągle mi się coś w nim nie podoba. , a szczególnie jego dolna część pod pępkiem :/. Która po jedzeniu odstaje. Wszystko robię żeby nie przebrać na wadzę i nie stać sie gruba. (To jest moja jedyna obawa ) Wszyscy do mnie mówią że jestem chuda jak patyk , nogi jak u anorektyczki , ręce też , wystające obojczyki z jednej strony wiem że jestem chuda a z drugiej coś mi w głowie nadal mówi że mam siebie pilnować i żebym nie przytyła . Tak na prawdę nigdy nie miałam nadwagi wręcz przeciwnie w życiu ważyłam najwięcej tylko 57!!! kg. Chciałabym się pokochać taką jaką jestem , ale nie potrafię. w chwilą obecną ćwiczę 2-3 w tyogdniu mięśnie brzucha i 2 w tyg biegam 1 h! 163 cm wzrostu 63 w tali 46 cm w udach , 88 cm w biodrach . Nie wiem ile moja waga wynosi bo się nie ważyłam. Nie wychodzę do ludzi dlatego że wszędzie jest nie zdrowe jedzenie. Kiedy byłam u koleżanki jej mama przyniosła ciasto i kanapki ( z białym chlebem oczywiście ) Postanowiłam udawać że nie jestem głodna że wszystko ze mną jest w porządku że gdy byłam w domu się najadłam. Nie chciałabym skończyć zdrowym odżywianiem bo to jest mój sposób na życie i dzięki temu czuje się lepiej. Nie mogę sobie pozwolić na jakieś grzeszki bo od razu mam wyrzuty sumienia i muszę o razu ćwiczyć. Jedynie co bym chciała to się zaakceptować siebie taką jaką jestem . 🙁 Pozdrawiam .
Jeju! Tutaj mamy naprawdę poważny problem! To nie jest zdrowe odżywianie, tylko już skrajność! Gdy jesteś u koleżanki i jej mama coś Ci podaje (nic wysokokalorycznego, ale coś z grupy, której osoby na redukcji nie jedzą) POZWÓL SOBIE NA TO. Nawet nie ze względu popadania w skrajność, ale także ze strony kultury osobistej. Skoro podoba Ci się Twoja sylwetka (taka jaką opisałaś) to przestań się przejmować tym kawałkiem brzucha, który tak katujesz. To jest klucz do pokochania samej siebie. Poza tym, ta część, której nie możesz wyrzeźbić podobno jest uwarunkowana genetycznie (tak słyszałam, ale co 15 latka może wiedzieć?). W każdym razie, pokochaj to co masz, a łatwiej będzie Ci dążyć do perfekcji. Kamila 🙂
O MATKO nawet nie wiedziałam że taka choroba istnieje ogóle ;/
Hej 🙂
Generalnie jak mam na coś ochotę to nie żałuje sobie 🙂 Mamy takie ”Leniwe piątki” czyli zamawiamy chińczyka i cały wieczór oglądamy z córą bajki. Oczywiście kiedy tylko położę spać swoje szczęście to zabieram się za trening. Tak więc cieszę się że jest nas więcej świadomie oszukujących 🙂 W końcu wszystko jest dla ludzi 🙂
Ja ma takie ”Leniwe Piątki” czyli zamawiamy z córą chińczyka ,zalegamy leniwie na kanapie i oglądamy bajki:)
Oczywiście rzecz jasna jak tylko moje szczęście uśnie zabieram się za trening czasami zrobię przed lenistwem:)
Dobrze wiedzieć że jest nas więcej ”Świadomie odszukujących” 🙂
Ale super! 😉
Ja sadze,ze mam ortoreksje,ale nie walcze z nia,bardziej współpracuje. chodzi o to,ze staram sie jesc bardzo zdrowo(nieekologicznie oczywiscie-bio,etc. ). jem bardzo zdrowo,sprawdzam etykiety,moze nawet do przesady,aczkolwiek unikam cheat mealów,bo wiem,ze nie znam umiaru. jak cos mi smakuje to byłabym w stanie zjesc połowe duzego słoika z nutella,a na 2 dzien go dokonczyc. tutaj ortoreksja łaczy się z kompulsywnoscia. nie zamierzam jednak chodzic po psychologach,bo mnie nie stac zeby płacic. mimo jak zjem cos to staram sie nie miec wyrzutów,bo to najgorsze co moze byc. nawet jak tego jest duzo. takie coszdarza sie tylko przy pms,bo tak to napycham się chromem.
Jaki mądry post! Czytam często co piszesz i jestem przeszczęśliwa, że są na świecie tacy ludzie jak ty! Sama właśnie jestem na etapie uczenia się życia, ponieważ półtora roku zmarnowałam na anoreksje bulimiczną i właśnie ortoreksję. Dlatego dziewczyny! Zjedzcie czasem pączka albo pizzę i nie popadajcie w obłęd. <3 Buziaki! Zuza
Dziękuję za miłe słowa 🙂
Trzymam za Ciebie kciuki! 🙂
Ja za bardzo nie mogę sobie pozwalać ; D bo jeśli już to robie to nie znam umiaru. Mogę jeden dzień przeznaczyć na “cheat day” ale w moim przypadku to po prostu obzeranie się słodyczami. Szczególnie czekolada 🙁 dlatego staram się nie odstepowac od diety niestety
Wybacz, ale twoj post świadczy o tym, że nie wiesz o czym piszesz. Najbardziej rozbawiło mnie zdanie ‘twoj organizm potrzebuje czasem smieciowego jedzenia’. Jeśli organizm potrzebuje go to w jakiś sposóbmusi to sygnalizować. W jaki sposób mój organizm to sygnalizuje czy możesz mi to wyjaśnić?
w taki ze predzej czy pozniej "ssanie " na slodkie czy tluste z toba wygra 😉 wiem o czym mowie
No okej, jeśli chodzi o figurę, gorsza sprawa jeśli chodzi tutaj o cerę. Moja twarz jest ogromnym odzwierciedleniem tego co jem i jestem teraz na nieco rygorystycznej diecie. I faktem jest, że kiedy jem coś czego nie powinnam jestem załamana. Ale czy to znaczy, że mam jeść śmieciowe żarcie, a później płakać nad moją wyglądającą jak jesień średniowiecza cerą? Moim zdaniem nie.
WYSZŁAM z tej choroby, predzej czy pozniej podupada psychika i czlowiek by sie zażarł niezdrowym jedzeniem szkodac sobie jeszcze bardziej.
Jest lato jak mam ochote zjem tego lloda wlicze go w kcal i tyle !
Ja uwielbiam ciasteczka z czekolada, takie pieguski i marcepan. Az na serduszku cieplo jak sie o takim wspanialym cheat mealu pomysli
Dobrze że zwróciłaś na to uwagę! Obserwując to co się dzieję, to bardzo potrzebny post…