Wyobraźcie sobie normalną dziewczynę, z normalną wagą i dobrymi proporcjami, która ciągle powtarza “Jestem gruba! Rozlewa mi się mój tłuszczyk po całej sylwetce”. Znany widok, prawda? Nikt nie jest idealny i warto o tym przypominać. Niestety wiele kobiet bardzo często dostrzega problem ze swoją sylwetką tam, gdzie go tak naprawdę nie ma.
ZJAWISKO FAT TALK odnosi się do rytualnych rozmów o własnych i cudzych ciałach w sposób negatywny. Najczęściej kobiety narzekają na swoją wagę, porównują się do kobiet z czasopism. To nie jest błahy problem! FAT TALK jest zjawiskiem zauważalnym na całym świecie. Niezadowolenie ze swojej sylwetki, nawet wtedy, kiedy jest ona naprawdę dobra, wywołuje szersze problemy psychologiczne i przynosi niekorzystne efekty dla naszego zdrowia. Jednym z nich na pewno jest depresja wywołana ciągłymi, negatywnymi komentarzami oraz kontrolowaniem swojej wagi w nadmierny sposób.
Pora na przerażające statystyki.
Przeprowadzone badania w trakcie kampanii “Shhhhut Down Fat Talk” potwierdziły, że aż 93% kobiet uważa się za nieatrakcyjne, brzydkie, grube i najgorsze w ich wyobrażeniu. Statystyki są przerażające, prawda? Wyobraźcie sobie, że 93 czytelniczki na 100 kobiet, które czytają ten wpis, negatywnie ocenia własną osobę. Cechuje je niepewność i pozbawienie własnych wartości.
Wiecie co jest w tym najgorsze? To, że z tych 93 kobiet AŻ 70 codziennie wyraża się w sposób negatywny o sobie, swojej sylwetce.
Niestety zjawisku FAT TALK winni są również Panowie. Statystyki mówią same za siebie, 25% przebadanych kobiet potwierdziło, że to oni wpływają tak na ich myślenie, prawiąc im ciągłe docinki na temat ich figur. Moje Drogie Panie, nie pozwólcie na to! Nikt nie może mówić Wam, że jesteście brzydki, wpływać na Waszą psychikę!
Chciałabym, żebyście obejrzały ten krótki, minutowy film kampanii ” Shhhhut Down Fat Talk”. Jego zadaniem jest pomoc kobietom, które walczą ze zjawiskiem FAT TALK.
Ile z Was spostrzega siebie i swoją figurę w sposób negatywny? Mogę Was zapewnić, że zdecydowanie za dużo! Dziewczyny, nie ma osób idealnych. Stańcie przed lustrem i znajdźcie pozytywne cechy Waszej sylwetki! Nie pozwólcie, żeby FAT TALK doprowadził u Was do depresji. Wszystkie macie w sobie coś pięknego! Naprawdę! 🙂
Dajcie znać w komentarzu czy Wy również zauważyłyście to zjawisko. Nie wstydźcie się napisać, jeżeli Wy również macie problem z FAT TALK.
Przeczytajcie również wpis o SKINNY FAT, ten problem dotyczy również wielu z nas. ===> Kliknij TUTAJ
NIE JESTEŚMY IDEALNE! ALE KAŻDA Z NAS MA W SOBIE COŚ PIĘKNEGO, COŚ WYJĄTKOWEGO, CO TWORZY NAS NIEPOWTARZALNYMI! 🙂
Pozdrawiam,
Dominika
Mam z tym pobli niestety już walczę również z depresją. Ciągle wydaję się, że jestem gruba …
Nie wiedziałam, że istnieje takie coś jak fat talk. Ale zgadzam się z tym, że jest ono dosłownie wszędzie. Sama nie prawię sobie codziennie komplementów ale też nie nagaduję sobie, że źle wyglądam. Smutne to, że tylu Panów tak docina swoim kobietom ….
Gdyby mój facet krytykował mój wygląd, nie byłby już moim facetem. Dziewczyny, dlaczego nie kopniecie takich w dupę?
Wiem, ze nie jestem idealna ale staram się nie krytykować swojego wyglądu. Czasami mam słabsze dni ale na pewno nie jest to u mnie fat talk.
Ja już walcze z depresja m.in.z tego powodu do tego leczona jestem lekami, ktore powoduja ze tyje…takie bledne kolo:/
Witam! To jest przerażające….dziewczyny budujmy pewność siebie, bo to jest najważniejsze 🙂 kochajmy siebie i zaakceptujmy! Jeśli nie to znienmy swoje nawyki 🙂 kto ma nas pokochać, jeśli tego same nie zrobimy? Laski do roboty! Zmienmy swoje myślenie i będzie się nam żyć łatwiej 🙂
Ja jestem niezadowolona ze swojego ciała, ale powiem tak – jestem bardziej zadowolona niż te 13 kilo temu. Z tym, że zamiast marudzić, przekuwam to w motywację. Ale na pewno nie staję przed lustrem i nie mówię, że jestem gruba. Kocham siebie – jak można osobie, którą się kocha, takie rzeczy mówić? 😉
A panowie niech się pukną w łeb. Jak mi kiedyś ktoś coś prawił na temat wyglądu, to odszczeknęłam się, że najpierw sam powinien być Adonisem, żeby móc komentować mój wygląd. Zaznaczę, że koleś wcale nie wyglądał jak Adonis 😀 To mnie zawsze bawi – ludzie wymagają czegoś od innych, jednocześnie nie wymagając tego od siebie. A niech spadają na drzewo.
A ja zawsze w sytuacji, gdy słyszę koleżanki, które narzekają na swój wygląd przypominam sobie Julię Roberts w filmie “Jedz, módl się, kochaj”. Słuchając narzekającej na swój wygląd koleżanki pyta: “Czy rozebrałaś się kiedyś przy mężczyźnie i on poprosił Cię żebyś wyszła? Albo sam wyszedł?” Jak pytam się moich koleżanek odpowiedź jest zawsze taka jak w filmie: “nie”. Rewelacyjna jest wtedy odpowiedzi Julii: Bo on się tym nie przejmuje. Jest w pokoju z nagą kobietą, wygrał milion na loterii.
Dalej mówi, że ma dość liczenia kalorii, weryfikowania wszystkiego co zjadła, nie chce być otyła, ale nie można przesadzać. Zgadzam się z tym w 100%. Trzeba dbać o siebie, ale lubić się taką jaką się jest. Chodzić z głową dumnie podniesioną. Na końcu rozmowy bohaterki doszły do wniosku, że muszą kupić sobie po prostu większe jeansy, a nie zamartwiać się zjedzoną pizzą:)
Przez Twój komentarz muszę wrócić do tej książki/filmu 😀 Dziękuję! 🙂
prawda ale polecenie kampanii “przestań tak do siebie mówić” przypomina mi klasyczny dialog
“-Jestem bardzo przybita.
-To przestań.
-Ojej, racja, już jestem wesoła.”
Potrzeba znacznie więcej.
170cm wzrostu, 56kg. Całe życie czuje się gruba. Moja samoocena nie jest na dnie, ona je puka od spodu. Tak jak w wieku 12 lat nabyłam obsesje na punkcie jedzenia czując się grubasem przez +1kg większej wagi od koleżanek, tak to ciągle ze mną jest. Starałam się “myśleć pozytywnie” ale obsesja pozostaje i nadal doskonale znam i liczę kalorie każdego kęsa i jego wartość odżywczą.
Lubie sukienki, spódniczki. Czasem nawet podoba mi się to jak wyglądam. Ale potem internet boleśnie weryfikuje to, że nie wyglądam dobrze.
I to nie znane modelki, aktorki i piosenkarki mnie dołują bo wiem, że mają czas, pieniądze, sztab specjalistów by wyglądać świetnie a po za tym to część ich pracy.
Boli mnie widok dziewczyn blogosfery, instagrama, facebooka. Bo to przecież kobiety takie jak my…niby. Ciesze się ich szczęściem i urodą ale potem spoglądam na siebie i przybija mnie, że te siódme poty wylane na siłowni, zdrowa żywność itp. na nic mi się nigdy nie zdadzą bo po prostu jestem złym materiałem od początku. I mówię sobie że “z g*wna sznurka nie ukręcisz”.
Jedyna drobna zmiana w mojej głowie zaszła dzięki siłowni bo mimo, iż dalej uważam siebie za słonice, to bicepsy bez grama tłuszczu mam większe niż co poniektórzy panowie.
Wniosek: wysiłek fizyczny pomaga. Poznęcasz się nad ciałem którego tak nienawidzisz a efektami uboczne będą mięśnie.
Nie jestem gruba nie jestem chuda, noszę 40, mam wcięcie w tali, jestem bardzo zadbaną klepsydrą, mam zadowolenego z mojego wyglądu narzeczonego itd. Ogólnie lubię mój wygląd, do momentu, gdy raz na kwartał uslysze, że kiedyś jeszcze schudnę, parę kilo to by się przydało i byłoby idealnie, wzrost nadrabiam wagą – od kolegów narzeczonego. Jeden tekst a jestem psychicznie pozamiatana na kilka tygodni. Wiem i słyszę zaraz po tym, że to żarty, ale uraz zostaje długo.