Niestety nie da się tego ukryć- wakacje już za nami! Wraz z ich końcem zaczyna się szkoła, co dla wielu młodych dziewczyn oznacza kolejny, jak się okazuje niezwykle ważny problem. Chodzi oczywiście o lekcje wychowania fizycznego! Co jakiś czas media trąbią o tym, że młodzież masowo dostarcza zwolnienia lekarskie, dzieciaki zaczynają mieć problemy z wagą, a dziewczyny raz na tydzień zgłaszają niedyspozycję. Wszyscy biją na alarm, bo dzieje się źle, trzeba ratować nastoletni skarb naszego kraju. Do akcji wkracza też największa broń – autorytety pod postacią znanych sportowców. Do akcji wkroczyć postanowiłam i ja. Żaden ze mnie ekspert, a już na pewno żaden znany sportowiec jednak ten temat poznałam doskonale. Bo widzicie, od połowy drugiej klasy gimnazjum nie chodziłam na wf. Mimo tego uważam, że na te zajęcia powinno się chodzić, ale … No właśnie. W tym temacie jest naprawdę wiele do powiedzenia. Dlatego też jeżeli jesteś na etapie szkolnym, bądź jesteś mamą młodej dziewczyny, w szczególności powinnaś przeczytać ten wpis!
Dlaczego nie chcesz ćwiczyć?
Wszyscy wiemy jak to jest. Po pierwsze, nie po to wstawałaś o 4.30 i męczyłaś się by doprowadzić włosy do stanu idealnego żeby teraz zniszczyć to na wfie. Po drugie, Twoja kumpela zgłosiła nieprzygotowanie i chętnie byś z nią poplotkowała przez te 45 minut no a po trzecie i najważniejsze, na sali w tym samym czasie są chłopaki z 3d a Ty w tym dresie wyglądasz jak lama. Nie ma szans, nie ćwiczysz! Bardzo szybko wykorzystujesz swój limit i zaczynasz kombinować. Na szczęście kreatywność ludzka nie zna granic. Ciągle wynajdujesz powody, byle tylko nie uczestniczyć w tych zajęciach. I wreszcie – dociera do Ciebie, że istnieje plan doskonały! Zwolnienie z całego roku! Albo chociaż semestru. Nie ma na co czekać, biegniesz do lekarza z bólem wszystkiego, a on przerażony Twoim jękiem i zachęcony wizją świętego spokoju daje Ci papierek. I nagle jest po wszystkim. Problem z głowy.
Właśnie w taki sposób obrazują nam to media. Noo, może nie aż tak dosadnie ale przekaz jest ten sam. Wszyscy skupiają się na tym, że dziewczyną nie chce się ćwiczyć! Przykro mi, ale w wielu przypadkach jest to zgodne z prawdą. Ja również znam takie osoby. I jeżeli dotrwacie do końca wpisu, do tego typu dziewczyn również skieruję kilka słów. Jeżeli jednak ktoś wyobraża sobie, że to jedyna przyczyna to najwidoczniej niewiele wie o psychice młodych dziewcząt i realiach polskiej szkoły. Czasami przyczyny są o wiele bardziej skomplikowane. Na dowód tych słów, dzielę się z Wami moją historią.
Dlaczego nie ćwiczyłam na wfie? Moja historia.
Nie będę się zagłębiać w szczegóły, bo to jedne z najgorszych wspomnień z czasów szkolnych. Wychowanie fizyczne nigdy nie należało do moich ulubionych przedmiotów, ale zawsze dawałam sobie radę. Podstawówkę przeżyłam bez żadnych problemów, czasami nawet mi się podobało! Mój problem polegał na tym, że nigdy nie byłam dobra w grach zespołowych – a wiadomo, że głownie na tym płynie czas podczas wfu. Sprawę w pewnym stopniu utrudniał fakt, że noszenie okularów i wada wzroku utrudniały mi udział w zajęciach. W okularach ćwiczyć nie chciałam, było to po prostu niewygodne, a bez widziałam gorzej. I to właśnie wada wzroku stała się oficjalną przyczyną mojego zwolnienia lekarskiego. Oficjalną, bo w rzeczywistości inny powód odegrał o wiele większą rolę.
Tym powodem była pewna pani, która od drugiej klasy gimnazjum zaczęła uczyć moją grupę. Ja wcale nie ukrywam, nigdy nie szło mi super dobrze, ale należałam do dzieciaków które się starały. Ta Pani zrobiła sobie ze mnie popychadło, kozła ofiarnego, dziewczynę, którą można publicznie upokorzyć. Moje staranie nie miały znaczenia, byłam słaba, więc się nie liczę. Sprawę pogarszał fakt, że jeszcze wtedy ważyłam o wiele więcej niż dziś. Nie była to niebywała nadwaga, ale do najszczuplejszych nie należałam. Pani mi dogryzała, krytykowała to co robię, wzdychała z bólem gdy wchodziłam na boisko. Zdarzyła się sytuacja, kiedy przy innych uczniach wywołała mnie na środek i krzyczała za słowa, których nigdy nie wypowiedziałam. Uwierzcie, nawet pisząc ten tekst nie chcę do tego wracać. Dlatego skupmy się na efektach.
Szybko zaczęłam kombinować. Prosiłam mamę o zwolnienia, zgłaszałam nieprzygotowania, niedyspozycję, biegałam do pielęgniarki, zgłaszałam się do wszystkich możliwych projektów byleby się zwolnić i tam nie przychodzić. Będąc w drugiej klasie gimnazjum już żyłam w ogromnym stresie. Nienawidziłam dni, kiedy miałam te zajęcia i chodziłam wystraszona dopóki nie było po wszystkim. Zaczęłam mieć problemy ze snem, szukałam sposobów na uspokojenie i bardzo często płakałam. Moi rodzice wiedzieli o problemie, jednak nie chcieli dopuszczać do tego, bym przestała być aktywna fizycznie. Poza tym ja się bardzo wzbraniałam przed jakąkolwiek interwencją z ich strony w szkole. Wręcz błagałam, żeby nie poszli z nikim rozmawiać! Bałam się, że w konsekwencji sytuacja się pogorszy. I tak ostatecznie jakoś w połowie roku szkolnego dostarczyłam zwolnienie. Wyobraźcie sobie, że nagle wszelkie stresy zniknęły a moje życie w końcu stało się dobre.
Dlaczego powinnaś ćwiczyć na wychowaniu fizycznym?
Dlaczego więc po takich przejściach stanowczo mówię, że powinnaś ćwiczyć na wfie? Obawy moich rodziców się spełniły, a ja na 2 lata pozbawiłam się aktywności fizycznej. Nie wiedziałam jak ćwiczyć samej, nie miałam też na to ochoty, bo byłam bardzo zniechęcona. Tylko że mój przypadek jest skrajny. Pokazuje, że nie można mówić tylko o lenistwie, a powodów dla których dziewczyny nie chcą ćwiczyć jest znacznie więcej! Jeżeli jednak nie masz żadnych konkretnych przeciwwskazań zdrowotnych wf powinien być Twoim obowiązkiem. Dlaczego?
- Wyrabiasz sobie nawyk ćwiczeń! Co jak wszystkie wiemy jest bardzo ważne. Mając w swoim planie lekcji wf uczysz się pewnej regularności. Wskakujesz w strój i po prostu robisz to co powinnaś. I dobrze! W momencie gdy będziesz chciała podjąć aktywność na własną rękę będzie Ci o wiele łatwiej! Ja taki nawyk musiałam wyrobić sama. I nie było to wcale łatwe!
- Nabierasz kondycji! A uwierz mi, nie wyglądasz szalenie atrakcyjnie kiedy na drugie piętro budynku docierasz spocona i zasapana. Poza tym, szkolna torba trochę jednak waży, jakoś musisz ją unieść! Dlatego nie marnuj czasu i ćwicz. Z pewnością nie będziesz tego żałować.
- Poznajesz różne dyscypliny! Ja wiem, że to bardziej w teorii … ale od czasu do czasu na pewno nauczyciel pokazuje Wam coś nowego! Wykorzystaj to, sprawdzaj różne możliwości. Potem już nie będziesz miała okazji, by zrobić to całkowicie za darmo!
- Pracujesz nad swoją sylwetką! Te trzy razy w tygodniu na wfie to jest świetny początek! Niezależnie od wieku, wszystkie dziewczyny chcą po prostu dobrze wyglądać i to jest naturalne. Ćwiczenia to najlepsza recepta na nienaganną urodę, gwarantuję!
- Ćwiczenia pomogą Ci zwalczyć stres! Pod warunkiem, że nie wyglądają jak te moje. Jeżeli jesteś przed ważnym sprawdzianem nie zwalniaj się z lekcji żeby się pouczyć. Wręcz przeciwnie! Ćwicz i daj z siebie wszystko. Rozładujesz napięcie. A w te ostatnie minuty i tak już niewiele się nauczysz.
Apel do wszystkich dziewczyn!
Słuchajcie, ja Wam tu nie będę sprzedawać naukowych dowodów na to, że ruch to zdrowie. Mnie by to też nie obchodziło. Dlatego podałam Wam konkrety. Coś co Was naprawdę dotyczy i na czym wam zależy. Nie przejmujcie się ani koleżanką, ani nawet chłopakami z 3d. Pomyślcie o sobie i swoim samopoczuciu. Ja już nigdy na wf nie wróciłam, ale dzisiaj wiem, że to źle. Pod koniec pierwszej klasy liceum zaczęła się moja droga ze sportem i zdrowym stylem życia. Pokochałam to ale było bardzo trudno! Dziś nie żałuję żadnej z dawnych decyzji, jednak wiem, że gdybym w liceum przełamała strach moja droga do tej sylwetki jaka cieszę się dzisiaj byłaby o wiele łatwiejsza. Ty jeszcze możesz zrobić coś, by ułatwić sobie życie! Nie obijaj się, działaj. Nie masz na co czekać, lepszej okazji nie będzie.
Do tego wpisu dołączyłam moją historie, żeby otworzyć innym oczy. Czasami to nie jest wina lenistwa, zmian w stylu życia, niewyposażonej sali gimnastycznej czy czegokolwiek. Pamiętajcie, że młode dziewczyny to bardzo wrażliwe, nieukształtowane jeszcze osobowości! A lekcje wfu nie powinny nikogo dyskryminować! Zresztą, to nie dotyczy tylko tych zajęć. Miejmy tego świadomość. Z tego co udało mi się dowiedzieć historii podobnych do mojej jest znacznie więcej. Pamiętajmy o tym.
Pozdrawiam,
Martyna
Skończyłam szkołę rok temu i chodząc do szkoły nie mogłam doczekać się wf-u ! Odliczałam dni do środy bo akurat wtedy miałam lekcje wf i nie obchodziło mnie że mam wtedy 9 lekcji a cieszyłam się że 3 ostatnimi jest własnie wf. Dla mnie te 3 godziny były super zabawą . Gra w siatkówkę czy piłkę ręczną była frajdą dla wszystkich, nikt nie brał tego na poważnie. Do dziś ze znajomymi wspominamy nie ostatnie lata szkoły, a lekcje wf-u i to jak chętnie wrócilibyśmy ale tylko i wyłącznie na wf. Wiadomo zdarzają się notorycznie osoby które unikały ćwiczeń z różnych powodów, ale większość z lenistwa wolały oglądać YouTube niż pobiegać z resztą klasy. Jeśli chodzi o wyśmiewanie się nauczycieli z uczniów którzy są mniej ” wysportowani ” czy ciul grubsi to nie ma prawa bytu musiałaś trafić na złego nauczyciela . Wada wzroku jest utrudnieniem fakt, dobrze to rozumiem od 5 podstawówki do 2 technikum nosiłam okulary nawet na lekcjach wf-u i nie zliczoną ilość razy dostałam piłką prosto w okulary. Czy się tym przejmowałam ? Pewnie że nie, sprawdzałam tylko czy są całe i leciałam grać dalej. Wf był dla mnie najważniejszym przedmiotem nie tylko ze względu na fajną atmosferę ale też na to że najlepsze znajomości i akcje powstają właśnie na lekcjach wf-u !
Nic tylko pozazdrościć pozytywnych doświadczeń! 🙂 A celem tego wpisu było tylko i wyłącznie to, żeby nie oceniać wszystkich jedną miarą 🙂 warto porozmawiać z tymi, którzy ćwiczeń unikają, bo nie zawsze sytuacja jest oczywista 🙂 Zazdroszczę tak fajnych wspomnień z lekcji wf! Jak widać, może być dobrze 🙂
Dziewczyny w okularach jednak mają pecha. Miałam koleżankę w Liceum która ciągle dostawała piłką w “patrzałki” i była zła, bo ją bolało, a my bez okularów jak na złość może raz na trzy lata…
Historia podobna do mojej. Od podstawówki nie cierpiałam w-fu, głównie za sprawą gier zespołowych (siatkówka)-byłam w tym słaba. I taką też widzieli mnie pozostali. Oczywiście to w połączeniu z nadwagą, jakieś 15kg. Będąc w 2 gimnazjum wylądowałam w szpitalu z silnym bólem głowy, miałam podwyższone ciśnienie śródgałkowe. Super powód, by wziąć zwolnienie! Jednak w drugim semestrze jeszcze postanowiłam ćwiczyć, ponieważ zajęcia te prowadziła fajna nauczycielka. Od 3 gimnazjum niestety nastąpiła zmiana, wróciła ta gorsza, a ja postanowiłam wziąć zwolnienie. I tak było również przez całe liceum…Ale co ciekawe, zaczęłam chudnąć już będąc na zwolnieniu! Idąc do liceum, ważyłam ponad 10kg mniej. Sportu próbowałam tylko w wakacje-wytrzymywałam 2 tygodnie i stop na kolejny rok. Idąc na 2 rok studiów (2014) wkręciłam się i ćwiczę dość regularnie do dzisiaj 🙂 Zamiłowanie do aktywności można wyrobić sobie samemu, dużo zależy od otoczenia i własnej silnej woli. Czy gdybym mogła cofnąć czas i wrócić na zajęcia w-fu zrobiłabym to? Nie. Wolę robić to, co mnie się podoba, a nie na przymus
U mnie podobna historia, podstawowe jakoś znioslam, ale nie było tu miłych momentów. Nadwaga, nieśmiałość nią spowodowana, nie byłam zbytnio lubiana w klasie. Wada wzroku,brak kondycji która mimo regularnych ćwiczeń na 99% lekcji w podstawówce nie chciała minąć, problem z wykonywaniem większości ćwiczeń a także gier zespołowych. To jeszcze nie było takie złe, kiedy dochodziło do biegów na zaliczenie to była tragedia, czerwona jak burak ledwo na 2 zaliczałam. W końcu w ostatniej klasie gimnazuj nastąpił przełom, gdyż udało mi się ‘kupic ‘ zwolnienie z wf, miałam je potem także w zawodowce dla własnego spokoju, mimo iż tam klasa była już inna i normalna. Ale spokój psychiczny jaki dzięki temu zyskalam był bezcenny. A mimo to, mimo zwolnienia z wf ostatnia klasa gimnazjum była ta klasa w której schudłam 15 kg w 5 miesięcy, mimo braku aktywności fizycznej, bo jedyne co robilam to codzienne szybkie pół lub godzinne spacery. I nie żaluzje tego zwolnienia! Wogole. Dzięki niemu moje oceny o wiele wzrosły,bo nie myślałam w każdej chwili życia o tym upokorzeniu tylko o tym co do czego dazylam i co było naprawdę ważne w szkole.
Problem też leży w tym, że niestety, ale wf jest bardzo źle prowadzony. Jeżeli ja w liceum w zimie musiałam biegać po śniegu, a biegać nie mogłam (tak sobie wmawiałam, a po prostu nabawiłam się kontuzji przez kiepskie rozgrzewki wfistki), więc to była dla mnie katorga. Poza tym ile razy można rzucać piłką lekarską i grać w siatkówkę? A wfistka w tym czasie pali w kanciapie fajki? Ja w 2 klasie uciekałam z wfu i groziła mi pała na koniec. Zaczęłam chodzić, starałam się, miałam dobre oceny i na koniec dostałam 3. Mimo że wychodziła mi ewidentna 5. Ok, czaję, że za niechodzenie powinnam mieć obniżoną ocenę, ale aż o 2? Wkurzyłam się i w 3 klasie mi to ewidentnie latało, bo jak pomyślałam sobie o tym, że znowu będziemy biegać, to szlag mnie trafiał. A rozgrzać się sama nie mogłam, bo od razu był krzyk.
Za to w gimnazjum miałam świetnych wfistów i żałuję, że na takich nie trafiłam w liceum 🙂
Ja jestem osoba na codzień dbająca o zdrowie, cwicze, zdrowo sie odżywiam. Nie mam
I nigdy nie mialammprpboemow z utrzymaniem poprawnej wagi. WF nie cierpie, w podstawówce byłam ciapą z gier zespołowych, a na wf od 4 klasy dzien w dzien siatkówka. W gimanzjum w ostatniej klasie pani prowadziła fitness i nawet nie kombinowałam jakby tu sie zwolnić… te lekcje wyjatkowo mi sie podobały. Za to jak poszłam do LO zaczal sie istny koszmar. Pani (uczy w szkole od 35 lat, wiec nie ukrywajmy dosc wiekowa… za swoj wzór wiecznie stawia swoja klase wycjpwawcza z rocznika 82 😉 ) zagorzały fanatyk koszykówki- kazda lekcja opiera soe na CWICZENIACH (nie mylmy tego z gra w kosza my po prostu rzucamy piłkę przez 45 minut a czasem i 90) w dodatku kwestionuje fakt, ze ktos z nas moze uprawiac jakikolwiek sport poza szkoła. Nie uznaje tego, ze cwicze w domu/na siłowni 5 razu w tyg. Dopki nie gram w kosza-NIE ISTNIEJE. Posadzą nas o wieczny brak ambicji, bo w klasie maturalnej bardziej obchodzi nas nauka niz WF! Notorycznie obraza.
W dostaku nie uznaje czegos takiego jak choroba, czy zle samopoczucie. Respektuje tylko długoterminowe zwolnienia od lekarza. A jak ktos jej powie, ze ma bolesna miesiączkę odpowaida ze ona na AWF pływała majac okres. Także lekcja wf kojarzy mi sie z cholerna męczarnia. Wiec szczerze gdzies mam te wszystkie kampanie stop zwolnieniom z wf, jeżeli tylko miałabym możliwość załatwienia sb owego bym to bez najmniejszych skrupolow zrobiła.
Ja jestem osoba na codzień dbająca o zdrowie, cwicze, zdrowo sie odżywiam. Nie mam
I nigdy nie mialammprpboemow z utrzymaniem poprawnej wagi. WF nie cierpie, w podstawówce byłam ciapą z gier zespołowych, a na wf od 4 klasy dzien w dzien siatkówka. W gimanzjum w ostatniej klasie pani prowadziła fitness i nawet nie kombinowałam jakby tu sie zwolnić… te lekcje wyjatkowo mi sie podobały. Za to jak poszłam do LO zaczal sie istny koszmar. Pani (uczy w szkole od 35 lat, wiec nie ukrywajmy dosc wiekowa… za swoj wzór wiecznie stawia swoja klase wycjpwawcza z rocznika 82 😉 ) zagorzały fanatyk koszykówki- kazda lekcja opiera soe na CWICZENIACH (nie mylmy tego z gra w kosza my po prostu rzucamy piłkę przez 45 minut a czasem i 90) w dodatku kwestionuje fakt, ze ktos z nas moze uprawiac jakikolwiek sport poza szkoła. Nie uznaje tego, ze cwicze w domu/na siłowni 5 razu w tyg. Dopki nie gram w kosza-NIE ISTNIEJE. Posadzą nas o wieczny brak ambicji, bo w klasie maturalnej bardziej obchodzi nas nauka niz WF! Notorycznie obraza.
W dostaku nie uznaje czegos takiego jak choroba, czy zle samopoczucie. Respektuje tylko długoterminowe zwolnienia od lekarza. A jak ktos jej powie, ze ma bolesna miesiączkę odpowaida ze ona na AWF pływała majac okres. Także lekcja wf kojarzy mi sie z cholerna męczarnia. Wiec szczerze gdzies mam te wszystkie kampanie stop zwolnieniom z wf, jeżeli tylko miałabym możliwość załatwienia sb owego bym to bez najmniejszych skrupolow zrobiła.
Część wam wszystkim 😀
Mam 15 lat, jestem w 3 gimnazjum. Od paru miesięcy wchodzę na ten blog, bo jest dla mnie ciekawy. Też dbam o linię, robię ćwiczenia na różne partie mięśni i wiem co jem. Pojawił się post, który dotyczy mnie. Od 3 lat uczy nas ta sama nauczycielka od w-f. Nigdy nie usłyszałam od niej niczego dobrego, żadnych pochwał i gratulacji. Nie mam żadnych problemów z grami zespołowymi, we wszystkim jestem dobra. Nie rozumiem dlaczego ona jest taka w stosunku do mnie. Dzisiaj usłyszałam od niej że stoję jak kołek, dlatego że nie ugięłam nóg przed odbiciem, chociaż odbilam dobrze. Jestem wysoka, dlatego gra w siatkę jest dla mnie najlepszą grą na świecie. Parę razy udało mi się ściąć i zdobyłam punkty. Za którymś razem piłka nie przeleciała. Nauczycielka zaczęła klaskac i mówić “brawo, dobrze ci idzie”. Jeśli ja mam być tym zachęcona do ćwiczenia na w-f to coś nie za bardzo mi to odpowiada. W wyniku tych i wielu innych zdarzeń stałam się w stosunku do niej pyskata, co nie powinno mieć w ogóle miejsca, ponieważ na innych lekcjach jestem spokojna. Po tym widać jak ta nauczycielka działa na moją psychikę. Jestem charakterna i nie dam się być poniżania. Więc jeżeli my dziewczyny mamy ćwiczyć na w-f, to niech ktoś w końcu zajmie się nauczycielami, bo to nie jest tylko i wyłącznie nasza i rodziców wina, ale tych którzy nas uczą.
Jestem w klasie 3 gim i wf od zawsze był moją zmorą. W klasach 1-3 było tak, że nie ćwiczyłam wcale. W 4-6 się obijałam. Problem powstał w gimnazjum, bo zostałam w klasie sportowej (przegłosowane przez większość). 10 godzin wf tygodniowo. Ćwiczyłam, ale nigdy nie tak, by dawać z siebie dużo. Chętnie wykorzystywałam dni wolne (miesiączka) i wszelakie kontuzje byleby tylko posiedzieć na ławce. Nauczycieli mam super. To nie w nich tkwi problem. Zawsze byłam jedną z tych “mniej wysportowany”. Przykre jest zostawanie wybranym jako ostatni do drużyny. To mnie kompletnie demobilizowało. Aktywność fizyczną lubiłam sama na własną rękę uprawiać w domu- wszelakie fitnessy, cardio, skakanka, hula-hop, taniec, spacery rower. Wszystko zmieniło się pod koniec września. Graliśmy w koszykówkę i po lekcji nauczyciel powiedział mi, że szkoda, że dawniej nie trenowałam tego intensywnie, bo byłabym zdecydowanie najlepszą zawodniczką oraz, że rozwijam się w zaskakujący, tempie. Te słowa bardzo na mnie podziałały. Od tego czasu bardzo się staram- daje z siebie 100%, zawsze ćwiczę. Dawniej nie wyobrażałam sobie ćwiczyć na wf bez przyjaciółki (jest raźniej, gdy jest się “tą niechcianą” w drużynie). Teraz gdy ona ma złamany palec nie mam z tym problemu. Po prostu robię swoje i naprawdę szczerze mogę powiedzieć, że lekcje wf-u sprawiają mi radość.
Także dziewczyny- czasami wystarczy tylko jedno słowo, gest czy spojrzenie żeby się zmotywować 🙂
Pod większością komentarzy mogłabym się podpisać. Szkołę już skończyłam, WFu nienawidziłam. Jednocześnie przez osiem ostatnich lat edukacji trenowałam trzy razy w tygodniu sztuki walki, ale co z tego? Nie była to siatkówka ani piłka ręczna! A ja ze wszystkich gier zespołowych byłam beznadziejna. Byłam gorsza niż tragiczna. Teraz zdaję sobie sprawę, że po prostu nikt mnie nigdy porządnie nie nauczył w nic grać, a zasad koszykówki nie znam do tej pory (kompletnie. Nie wiem ilu jest zawodników, co znaczą linie na boisku, ile zdobywa się punktów za rzut ani ile można zrobić kroków z piłką). Nikt mi tego nie pokazał. Nigdy. Dwanaście lat “edukacji”, dziękuję bardzo.
Sztuki walki są sportem kontuzjogennym. Ale moje kontuzje pochodziły niemal wyłącznie z lekcji WFu. Od dwóch lat nie mogę skakać, bo prawe śródstopie boli, odkąd zaliczałam dwudziestominutowy bieg w parku wybrukowanym kocimi łbami (bez rozgrzewki, bo i po co? i w złych butach, bo ten WF to było zastępstwo bez zapowiedzi, miałam tylko tenisówki, ale wuefistka potrzebowała zapełnić rubryczkę w dzienniku zaliczeniem). W ogóle rozgrzewki to był jakiś żart – “pięć kółeczek i bierzcie sobie piłkę”. Nierozgrzane, nierozciągnięte, wielokrotnie coś sobie naciągałam, coś obijałam.
WF był dla mnie katorgą. W gimnazjum wuefistka się ze mnie naśmiewała zupełnie jawnie (jak i ze wszystkich osób, które nie umiały w coś grać czy czegoś zrobić). W liceum wuefistka miała nas głęboko w poważaniu i bardzo pilnowała, żeby się przypadkiem nie narobić, ale w liceum moja samoocena sięgnęła dna i na myśl o bieganiu w dresach dookoła boiska, przy chłopakach, byłam bliska płaczu. Te nieistniejące, falujące fałdy tłuszczu przy bieganiu! Te spojrzenia, kiedy nie umiałam grać! To stanie jak kołek, kiedy już wszyscy są wybrani do drużyn!
Mam na imię Ly i miałam obniżoną ocenę ze sprawowania za uciekanie z WFu, jednocześnie wylewając z siebie siódme poty trzy, cztery razy w tygodniu, absolutnie z własnej woli.
Aha, a teraz dalej trenuję. Trzy razy w tygodniu sztuki walki, raz joga, w pozostałe dni staram się troszkę pobiegać albo przynajmniej zrobić przyjemny spacerek. Ale wiecie co? Żadna w tym zasługa nauczycieli WFu. Żadna. Ja się nie dziwię, że dzieciaki przynoszą zwolnienia z WFu, chociaż ja bym zwolnienie wystawiła tym niekompetentnym, niespełnionym nauczycielom bez pasji. Słyszałam, że istnieją tacy z powołania…
U mnie w szkole, w liceum, zajęcia wf-u są prowadzone bardzo kompetentnie – mamy fajną nauczycielkę, której się chce coś z nami robić. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że dwa razy w tygodniu mamy wf-y na pierwszych godzinach i nie mamy możliwości się umyć między wychowaniem fizycznym, a resztą zajęć, przez co nie chce nam się. Mając codziennie 8h i wf-y na pierwszych godzinach, zwyczajnie nie chcemy śmierdzieć. I to jest główny powód niechęci mojej grupy do ćwiczeń. Nawet nauczyciele narzekają na klasę po wf-ie, a my nawet nie możemy nic z tym zrobić.
Ja mam inny problem to wcale nie tak że mi się nie chce! Moja sprawność fizyczna jest na poziomie 0. Nie umiem wykonać żadnego ćwiczenia i nawet piłkę w siatkówce serfuje z połowy boiska bo nauczyciel mi na to pozwala. Wszystko można wyćwiczyć? Nie w moim przypadku tego się nie da. Ja bardzo szybko się wykańczam, miałam problem z przejechanie 3km na rowerze. I u mnie o to chodzi że ja przed samą sobą się wstydzę że jestem do niczego. Przed znajomymi się nie wstydzę bo oni już przecież wiedzą.
Wcale się nie dziwię dziewczynom!
Póki co jestem dopiero w 2 klasie gimnazjum, ale już mam swoja opinię na temat lekcji wfu. W podstawówce była to moja ulubiona lekcja, dlatego moja mama bardzo się zdziwiła, gdy w 1 klasie już w listopadzie zaczęłam unikać tych zajęć. Miałam wf 4 razy w tygodniu. Musiałam wraz z resztą dziewczyn ćwiczyć z chłopcami ze starszej klasy, którzy rzucali w naszą stronę seksistowskimi komentarzami, robili nam zdjęcia (!), utrudniali nam ćwiczenie. Nasza wf-istka stwierdziła, że jesteśmy leserkami, leniuchami! Do końca roku nie zobaczyła żadnej w stroju! W czerwcu (nie wiem czemu tak późno) zgłosiłyśmy sprawę pani dyrektor. Teraz chłopcy MUSZĄ ćwiczyć oddzielnie od dziewcząt, a frekwencja na lekcjach wf wynosi 100%. Chociaż przyznam że nasza pani potrafi komentować nas w przykry sposób pomimo, że nie ma u nas dziewcząt z nadwagą. Sama często zmuszam się, żeby wejsć na salę z uśmiechem, a na jej chamskie komentarze mam metodę- albo ignoruję albo pokazuję że naprawdę daję radę! Ona SPROWOKOWAŁA mnie do tego, aby pokazać jej, że wcale nie jestem leniwa i jednak coś potrafię! Kocham obserwować jej zmieszaną minę gdy mi cos wyjdzie 🙂
DZIEWCZYNY NIE DAJCIE SIĘ!
Nikt nie będzie zmuszał mnie do czegoś czego nie lubię. Nie lubię wf, jednak jestem aktywna fizycznie. Czy to moja wina, że w wieku 17 lat mam problem z kolanem? Czy to moja wina, że większość czasu siedzę na rehabilitacji? Proszę mi tylko powiedzieć, jakim prawem ktoś zmusza mnie do czegoś, czego nie lubię. Na lekcji wf w 2 klasie gimnazjum, przewróciłam się i od tego czasu mam nikłe szanse, aby moje kolano było w 100% sprawne. Dziewczyny, ćwiczcie, ale tylko wtedy kiedy daje wam to przyjemność. Bo to Wy macie być zadowolone. Nikt Wam nie powie, jak macie żyć. Przeżyjcie to życie jak najlepiej.
Pozdrawiam, Julia.
Miałaś pecha do nauczycielki… Ja zawsze miałam z mężczyznami wf, ogólnie byłam jedną z najlepszych w klasie, ale idąc na AWF stwierdziłam, że poziom w mojej szkole był fatalny, bo byłam gdzieś na szarym końcu wysportowanych 😉 no nie ważne. W szkole pomimo tego, że sobie radziłam, często obrywało mi się za innych, strzelałam focha, ale nie wyobrażam sobie życia bez wfu.
Druga sprawa: moja siostra. Nigdy nie była gruba, ale taka mało zbita i nie radziła sobie na wfie. Starała się, ale jej nie wychodziło i jechała na trójach, więc myślę że problem leży gdzieś pomiędzy nauczycielem, a uczniem. Tzn pomijając wredne baby jak Twoja, myślę że osoby które sobie nie radzą, starają się, ale tego nie demonstrują że naprawdę im zależy, a nauczyciele nie mogą przecież postawić 5 za to że ktoś się stara i bagatelizują problem zniechęcając…
U mnie dziewczyny na wf nie ćwiczą bo mamy całą klasą. Chłopcy u mnie w technikum są burakami, komentują każdy ruch, często na basenie zdarzało się, że komentowali sylwetki CHUDYCH dziewczyn, że są GRUBYMI wielorybami. Ja chłopcom nie wchodzę w drogę, więc raczej w moją stronę nie kierują żadnych bezczelnych “uwag” chociaż nie mówię – zdarzyło mi się usłyszeć parę razy niemiłych słów.
Zimą to muszę przyznać – sama nie ćwiczę. Czemu? BO NA SALI JEST 13 STOPNI W PORYWACH DO 14. Sezon grzewczy – przynajmniej w mojej szkole – jest totalną katastrofą. Pizga tak, że nie potrafię się skupić na lekcji a co dopiero ruszać..
Ja obecnie chodzę do szkoły średniej i niestety, ale już od 4 klasy podstawówki nie lubię tej lekcji. Również mój największy problem to gry zespołowe. Tyle że ja nie mam żadnej wady wzroku czy nadwagi, a na boisku i tak kompletnie sobie nie radzę. Niestety tak jak ty nacierpiałam się z tego powodu! Nie chce nawet tego wspominać… Teraz choć już tak się tym wszystkim nie przejmuję, to jednak nie raz po tej lekcji czuję się znacznie gorzej. Myślałam już o zwolnieniu, ale nie jest mi tak łatwo załatwić. Co do do mojego podejścia do sportu to w gimnazjum co nie co zrozumiałam i polubiłam. Teraz interesuję się tym i staram się regularnie sama w domu ćwiczyć. Sprawia mi to przyjemność. Niestety na wf-ie jestem traktowana jako słabsza, gorsza,( po prostu kaleka) i choć daję radę to jest mi czasami z tym ciężko. Najgorsze jest to, że warunki w mojej szkole są nieciekawe. Do tego cały czas robimy to samo! Osoby które dawały sobie rady na boisku mają zwolnienia roczne, reszta gra, ale denerwuję się na takie osoby jak ja, a takie osoby jak ja są wyśmiewane i poniżane. Nie jest za fajnie! Na razie ćwiczę, bo mam takie zdanie jak ty, ale nie wiem jak długo wytrzymam. Co innego jak inni byli ny wyrozumiali, ale niestety nie są i jest ciężko!
Moja historia ze zwolnieniami zaczęła się w tym roku. Na początku roku przyszedł nowy nauczyciel. Od początku wprowadził zmiany. Pozwalał grać nam tylko w unihokeja. Nikomu się to podobało i pokazywani zniechęcenie. Nagle najwięksi sportowcy w klasie unikali wf. Ja i moi koledzy, którzy jeżdżą regularnie na zawody dostali na semestr 3 tylko dlatego że pokazali właściwa technikę ćwiczenia. W drugim semestrze moja uraza do tej lekcji sięgnęła tak wysoko że poszłam do lekarza(mam problemy z rzepką i więzadłem)i dostałam upragnione zwolnienie. Nie przestałam być aktywna fizycznie.Biegam na bieżni, jeżdżę rowerem, uwielbiam zajęcia fitness i piłkę nożną.